niedziela, 13 lipca 2008

Pierwsze koty za płoty:) Dziś straszny deszcz za oknem nic sie nie chce, ciemno w mieszkaniu, szaro, nawet zdjęcia nie chcą się robić. A szkoda. O zdjęciach w plenerze trzeba zapomnieć, zresztą kto by mi pstryknął fotkę? Pozostaje mi więc zaprezentować to co zrobiłam kilka dni temu. Muszę opowiedzieć krótka historię spódnicy. Otóż znalazłam raz w sh w Zielonej Górze spódnicę kopertówkę do kostek w rozmiarze 46...po rozłożeniu wyglądała jak prześcieradło, a zawinąć się w nią mogłam ze 4 razy. Poprosiłam mamę i mi ją skróciła i zszyła. Bardzo chciałam dorobić do niej halkę z czarnym tiulem na dole wystającym poza materiał, ale się nie udało. I tak mi się bardzo podoba. Wystąpiłam już w niej na obronie dyplomowej i przyniosła mi szczęście. Panie i panowie przed Wami moja szczęśliwa spódnica w kilku odsłonach.

żółta bluzka Trendy-lokalny sklep/ sweterek-po mamie, niestety za duży troszkę/ czerwony pasek- bezmarkowy/ spódnica sh/ czerwone buty- turecki sklep w Hamburgu/ torebka z motylem/

A to strój obronny:

biała bluzka-atmosphere-sh/ spódnica, buty, pasek j.w./

Pozdrawiam:)

2 komentarze:

bo pisze...

We wszystkich stylizacjach spódnica się sama broni. ;)

Latka pisze...

świetna spódnica...dobry pomysł z tym tiulem (byłaby bardziej w stylu Chanel).
Pozdrawiam:)